Zaczęło się od pierwszego pocałunku na dobranoc,którego Dean złożył na czole nowo narodzonego Samma.Młodszy brat pachnący mydłem,pomarańczami i perfumami mamy.Zapach rozwarstwiał się też później gdy ogień zajął pokój,strzelając płomieniami i buchając ciepłem niczym oddechem piekielnego ogara.Dean zabrał brata na zewnątrz kat szybko jak mógł.Nie powinien się odwracać,ale to zrobił.Nie mógł wbiec tam spowrotem,nawet gdyby chciał.Dean miał jedno zadanie i było nim dbanie o Sam'a.
Innym razem ogień który rozpalił w nim uczucia,gdy chowali ich ojca przypomniał mu jak smakuje strata bliskiej osoby.Ogień tym razem był cichy,a płomienie leniwie tańczyły wokół ciała Johna.Dorosły Sam stojąc obok niego próbował podtrzymac ich oboje,tak by nie upadli ,ale to było zadaniem Dean'a by opiekować się jego mlodszym bratem,robic wszystko by nie upadł.Dean był zawiedzionyy,i zły na siebie,pozwolił upaść ojcu,ale nigdy nie pozwoli na to Sammiemu.Bo złapanie Sam'a jest też jego obowiązkiem.
Kiedy Dean zachorował,ale nie na zwykla grypę czy na urazy po polowaniach-lecz na serce,ktore zbyt szybko,a czasem zbyt wolno pompowało dopływ krwi,Dean poprosił Sam'a by się poddał.By pozwolił mu umrzeć w spokoju.Oczywiscie Sam tego nie zrobiłBo to również obowiązek Sama by dbać o Dean'a.
To była długa,męcząca walka z czasem dla serca Dean'a.Niekończące się noce w ciągu których przyglądał się bratu pochylonemu z niebieską od poświaty włączonego laptopa,zmęczoną twarzą.Czasem zasypiał i budził się nad ranem by sprawdzić czy Sam wciąż tam jest.Był.Śpiący z policzkiem opartym na stercie książek wyporzyczonych ze stanowej biblioteki.Wszystkie na jeden temat.
To była jego ostatnia noc gdy Sam nie otworzył książki,lecz podszedł i usiadł obok niego.Gdy Dean nie mógł oddychać,położył mu dłoń na plecach,jak robił to zawsze.Dean próbował walczyc,naprawdę,nawet jeśli twierdził inaczej próbował dla Sama...Jednak płomienie były zbyt silne.Zamknął oczy i nie mógł uciec z domu,ogień go pochłonął.
Sam pochował Dean'a w chłodnej ziemi chroniąc go delikatną wypełnioną jego miłością,glebą.Uzdrowił jego poparzenia.
Sam nigdy nie spalił jego ciała.
______
Dobranoc.